Wspieramy Legalne Kupowanie Muzyki – wywiad z pomysłodawczynią projektu, Sarą Migaj<span class="wtr-time-wrap after-title"><span class="wtr-time-number">9</span> min read</span>

Ich działalność wspierają tacy artyści jak: Margaret, Red Lips, Gosia Andrzejewicz, XXANAXX, Renata Przemyk, czy Saszan. Działają na rzecz kultury, tłumaczą na czym polega zawód artysty, uświadamiają jak wielkie zależności występują między słuchaczem, a artystą. Mowa o projekcie Wspieramy Legalne Kupowanie Muzyki. Dziś rozmawiamy z jego założycielką Sarą Migaj.

Co robicie, by szerzyć świadomość na temat legalnego kupowania muzyki?

Przede wszystkim, rozmawiamy z artystami oraz z osobami z branży muzycznej. Często w trakcie wywiadów powstają bardzo ciekawe wypowiedzi muzyków, którzy na swój własny sposób wyjaśniają, dlaczego przyłączają się do naszej akcji. Jako patronat koncertów, czy płyt chcemy podkreślić, że jesteśmy, działamy, i że warto się do nas przyłączyć. Patronujemy też eventy muzyczne. Kupienie biletu na dany koncert to rownież dołożenie swojej cegiełki do dorobku artysty 🙂

Sara z Dawidem Podsiadło.

Próbowałam znaleźć inne portale, które promują legalne kupowanie muzyki, ale bez rezultatów. Wygląda na to, że jesteście pionierami.

Tutaj nie mogę się zgodzić. Są organizacje, które działają równie prężnie jak my, niekoniecznie tylko w dziedzinie muzyki, ale całej kultury. My się skupiamy wyłącznie na muzyce. W momencie gdy powstaliśmy, dowiedziałam się, że chwilę przed nami powstała Legalna Kultura, która robi świetne rzeczy. Cieszy nas, że nie tylko my widzimy potrzebę chronienia praw artystów.

Jak to wszystko się zaczęło? Co zainspirowało cię do stworzenia takiego projektu?

Do powstania WLKM przyczyniły się, tak naprawdę, dwie rzeczy. Jedną z nich jest, przede wszystkim, moja pasja do muzyki oraz kupowania jej w fizycznej formie. Nie ukrywam, że mam sporą kolekcję płyt, która stale się powiększa! Jednak samo kupowanie albumów nie zrodziło w mojej głowie tej idei.

Pewnego dnia na Facebooku mignęła mi konwersacja Igora Herbuta z fanami, na temat tego, że boli go fakt tak niskiej sprzedaży płyt. Muzyk uzasadnił swoje spostrzeżenia chociażby tym, że po koncercie mnóstwo fanów podchodzi do niego z kartką po autograf, natomiast mniej więcej co 10-ta osoba podaje płytę. To był moment refleksji, która zrodziła się w mojej głowie:

Skoro chodzimy na koncerty, lubimy danego artystę, dlaczego nie potrafimy kupić jego płyty? Biorąc pod uwagę, że nie każdego stać na album za 40 zł, warto wspomnieć, że przy dobrym polowaniu na dany krążek można go zdobyć nawet w granicach 10-20 zł i to z legalnych źródeł! Wystarczy chcieć.

To smutne, że aktualnie artyści prawie nie zarabiają ze sprzedaży płyt. Przynajmniej tutaj w Polsce. Pamiętajmy, że zarobione 40 zł za jeden egzemplarz rozkłada się na wiele podmiotów: sklep w którym to kupujesz, wytwórnię czy muzyków, którzy współtworzą to przedsięwzięcie. Dlatego właśnie powstało WLKM. Chcemy przede wszystkim uświadamiać, że legalne kupowanie muzyki jest istotne. Jeśli nie wrócimy do kupowania fizycznych nośników to ich nakład zacznie znikać z rynku. Artyści będą całościowo zarabiać tylko z koncertów.

Jak długo działałaś w pojedynkę? W czasie, gdy zaczynałaś pracę nad WLKP miałaś niespełna 18 lat, jak udało ci się rozkręcić tak ambitny i duży projekt?

To była bardzo burzliwa i kręta droga. Działałam sama przez około 2 lata. WLKM to totalnie mój projekt, ale oczywiście wiele rzeczy nie powstałoby bez pomocy moich dobrych znajomych. Logo projektu stworzył Bartek, który teraz prężnie działa dla wytwórni Warner Music Group, pierwszą stronę stworzyła Ania z Medleyland.pl, wywiady z artystami zapoczątkował Kuba, wcześniej prowadzący własny talk-show oraz pracujący dla TVP Gorzów. Za tym projektem stoi naprawdę sporo osób.

Część zespołu WLKM, od prawej: Sara, Marta i Bartek.

Rozumiem, że była to doraźna pomoc. Kiedy pojawili się stali współpracownicy?

W pewnym momencie zrozumiałam, że już nie daje rady. Zaczęło do nas spływać bardzo dużo maili. Zapotrzebowanie na pisanie artykułów było ogromne, a dla nas każda współpraca jest niezwykle ważna. Dlatego postanowiłam na stałe powiększyć ekipę, która utrzymała się do dziś. Pierwsza dołączyła do mnie Marta, która dziś jest moja prawą ręką, następnie Dominika, później Bartek – osoba odpowiedzialna za przeprowadzanie wywiadów, a następnie Martyna. Wracając jeszcze na moment do początków – moim pierwszym założeniem było zaangażowanie artystów.

Jak namówiłaś artystów do współpracy?

Pisałam do nich maile z prośbą o podsyłanie filmików, w których zachęcają do legalnego kupowania muzyki. Bardzo zaskoczył mnie ich duży odzew. Do akcji przyłączyły się m.in. takie osoby jak: Gosia Andrzejewicz czy Red Lips. Niektórzy nie podesłali nagrania, ale za to bez jakiejkolwiek prośby, udostępnili nasz profil – były to np. Renata Przemyk oraz Saszan. Po filmikach przyszedł pomysł na przeprowadzanie wideo wywiadów na temat legalnej kultury. Kolejnym krokiem było postawienie pierwszej strony internetowej. I właśnie tak to wszystko poszło.

Widziałam, że macie spore grono partnerów medialnych m.in. Agorę. Jak udało wam się nawiązać współpracę z tak dużym wydawnictwem?

Większość partnerów sama się do nas odezwała. Czasami wychodziło to całkiem przypadkiem np. w trakcie pytania o wywiad. W ten właśnie sposób nawiązaliśmy współpracę z Wydawnictwem Agora i patronowaliśmy albumy Marceliny – “Koniec Wakacji” oraz Bovskiej “Kęsy”. Swego czasu wiele nam dała współpraca z agencją MonseART, która miała pod sobą takich artystów jak Room 94 czy Bars & Melody. Ci drudzy pozwolili nam na ogromny rozwój.

Gdy zorganizowaliśmy konkurs, w którym można było wygrać koncertowe DVD tego zespołu z autografem, wzięło w nim udział około 500 osób, a polubiło nasz Fan Page około 2 tys. użytkowników, i to wszystko w ciągu 24h! To był totalny szał.

Pomimo, że jesteśmy na rynku już dłuższą chwilę, nadal to wszystko daje nam niesamowicie dużo radości. Robić coś z czystej pasji to sama przyjemność.

WLKM - wywiad z Margaret
WLKM współpracuje też z artystami, tu z Margaret.

Całkiem niedawno udało nam się też nawiązać współpracę z kultowym warszawskim klubem Stodoła. Patronujemy największe organizowane tam koncerty!

Jaki jest Wasz cel, marzenie związane z działalnością? Kiedy poczujecie, że spełniliście już jakiś etap misji?

Chcielibyśmy, żeby wytwórnie chętniej się do nas odzywały. Przez kolejne lata, wspólnie z wydawcami i artystami, nadal chcemy szerzyć świadomość społeczności na temat legalnej kultury. Na pewno poczujemy się spełnieni, kiedy będą się pojawiać kampanie na temat tego, kim jest artysta jako zawód. Nadal nie każdy ma pojęcie, że słuchając muzyki ze Spotify, czy innego streamingu, tak naprawdę nic nie daje artyście. Przykłada się do fajnej liczby odtworzeń, ale nic poza tym. Chcemy żeby ludzie mieli tego świadomość.

Kupując płytę pamiętaj, że przyczyniasz się do powstania kolejnej. To ty decydujesz o tej machnie, czy kogoś 5 minut będzie czymś dłuższym i czy zostanie na scenie przez kolejne lata. Bądźmy tego świadomi.

W jakich mediach was śledzić, żeby być na bieżąco?

Charakter naszych działań sprawił, że najbliższy jest nam Facebook. Tam możemy udostępniać wszystko – wywiady, newsy muzyczne, czy artykuły.

Instagram jest u nas na drugim miejscu. Służy nam przede wszystkim do publikowania zdjęć oraz filmików z koncertów. Czasem dodajemy tam również informacje o danej rzeczy, którą chcemy promować szerzej.

Mimo, że niejednokrotnie o tym wspominaliśmy, nadal niewiele osób wie, że mamy Twittera, Na tej platformie zgromadziliśmy małą grupkę obserwatorów. Przede wszystkim, to medium służy nam do interakcji z osobami, które piszą o legalnej kulturze, ale niekoniecznie wiedzą o naszym istnieniu. Często odzywamy się do takich osób gratulując dobrej postawy i zachęcając do śledzenia naszych działań 🙂

Mamy również kanał na YouTube. Znajdują się tam, wspomniane wcześniej, filmiki od artystów oraz wywiady.

I na koniec krótkie pytanie – jaka jest twoja ulubiona płyta ?

Nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć. Jeśli chodzi o zagraniczny rynek to “Electric Light” Jamesa Baya – to człowiek o naprawdę niesamowitej barwie głosu. Słuchając jego muzyki mam wrażenie, że jestem częścią każdej wyśpiewanej przez niego historii. Niesamowita wrażliwość. Muzyk z krwi i kości, który nieważne czy ma ze sobą pełen zespół, czy tylko gitarę, zawsze pozytywnie zaskakuje.

W moich głośnikach często rozbrzmiewa też Michael Jackson ze swoim “Thrillerem”. Posiadam ten album nawet w wersji winylowej. Egzemplarz został upolowany przez mojego tatę w okolicach jego premiery ok. 1982 roku.

Uważam, że Michael dał muzyce pop to, co najlepsze. To właśnie ten krążek już nieodwracalnie wstrząsał rynkiem muzycznym.

Co do polskich albumów to, na pewno album, “Tu” zespołu LemON. Chłopacy tworzą niesamowitą muzykę, która chwyta głęboko za serce, jest naprawdę emocjonalna. Warto odpalić krążek, gdy już się ściemni, przy płomieniach świec, z lampką wina. To jest naprawdę magia, co tam się dzieje. Słyszałam niektóre z tych utworów na żywo w akustycznej aranżacji Igor + pianino, właśnie przy blasku świec. Przez pryzmat tego, mogę trochę inaczej patrzeć na klimat tej płyty.

Do ulubionych albumów zaliczam też “Aero-Plan” Eweliny Lisowskiej. Moim zdaniem ta płyta udowadnia, że Ewelina jest niedoceniona jako artystka. Dziewczyna z niesamowitym głosem, rockowym pazurem, która rzuciła tak naprawdę ten styl grania dlatego, że album się nie sprzedawał.

Nagrywając ten krążek Ewelina postawiła się wytwórni, chciała żeby dali jej szansę. Dostała ją, ale niestety wydawca miał rację – taka muzyka się w Polsce nie sprzedaje. Czasem trzeba podjąć radykalne decyzje. Ewelina postawiła na kontynuowanie kariery w inny sposób, który pozwoli jej trafić do szerszego grona słuchaczy. Szykowała nam się godna zastępczyni Agnieszki Chylińskiej. Chętnie wracam do tej płyty – udowadnia, że nasz rynek muzyczny jest niezwykle barwny. Mam nadzieję, że Ewelina jeszcze zechce nagrać krążek w tym stylu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *